Mogę śmiało powiedzieć, że odkąd skupiam się z Nalimbą na spełnianiu marzeń żyje mi się o niebo ciekawiej. Kto by pomyślał, że to takie łatwe!
Szwecję chcieliśmy odwiedzić już dawno temu, ale zawsze coś psuło nam plany. Na Biegowy Potop trafiliśmy całkiem przypadkiem, bo podczas naszej pierwszej soboty na poznańskim Parkrunie. Wcześniej mieliśmy plan, żeby wyjechać sobie na mini urlop do Czech, ale kiedy zobaczyliśmy ulotkę promującą wyjazd do Szwecji.. nie mogliśmy sobie odmówić i od razu kupiliśmy bilety rezygnując tym samym z Czech.
Szwecję chcieliśmy odwiedzić już dawno temu, ale zawsze coś psuło nam plany. Na Biegowy Potop trafiliśmy całkiem przypadkiem, bo podczas naszej pierwszej soboty na poznańskim Parkrunie. Wcześniej mieliśmy plan, żeby wyjechać sobie na mini urlop do Czech, ale kiedy zobaczyliśmy ulotkę promującą wyjazd do Szwecji.. nie mogliśmy sobie odmówić i od razu kupiliśmy bilety rezygnując tym samym z Czech.
POZNAŃ- GDYNIA
Podróż rozpoczęliśmy w niedzielę rano w Polskim Busie relacji Poznań- Gdańsk. Na miejscu byliśmy o wiele za wcześnie, tak więc zdecydowaliśmy się na spacer po okolicy i poszukiwania pizzy. Pogoda nie do końca nam sprzyjała, ale.. udało nam się zaliczyć spory spacer, a kiedy byliśmy najedzeni ruszyliśmy SKM-ką do Gdyni. Na miejscu zrobiliśmy sobie kolejny spacer i po jakimś czasie zaczęliśmy szukać autobusu, który zawiezie nas do Portu. Udało się, choć nie było to łatwe, bo przystanek był trochę dalej od Dworca PKP niż sądziliśmy. Chwilę później byliśmy tuż przy porcie, gdzie zamieniliśmy rezerwację na karty pokładowe i voucher wycieczkowy. Po odprawie weszliśmy na statek i zaczęliśmy szukać swojej kajuty. Uff, udało się! Z racji tego, że nasza kajuta była wewnętrzna i nie miała okna większość czasu spędzaliśmy kręcąc się po użytkowych częściach poszczególnych pokładów, a było w czym wybierać.
POTOP
Przyznaję szczerze, że był to mój pierwszy długi rejs w życiu i ogromne doświadczenie za razem. Statek, którym płynęliśmy mimo wieku był zadbany, wygodny, jedzenie pyszne, a kajuty dobrze zorganizowane! I wiecie.. zdaję sobie sprawę, że kołysanie statku to normalna rzecz, ale jak się okazuje na dłuższą metę jest dla mnie nie do końca odpowiednie. A szkoda, booo minęło mnie przez to podsumowanie Biegowego Potopu :c
Dopłynięcie do Karlskrony zajęło nam około 9 godzin, a na 1,5 godziny przed dobiciem do portu obudziła nas muzyka z głośników i komunikat kapitana. W tym momencie ubraliśmy się i pognaliśmy do bufetu na śniadanie. Bez trudu znalazłam sporo roślinnych opcji, ponieważ śniadanie można było komponować według własnych upodobań.
Około godziny 9 dobiliśmy do brzegu i chwilę później zebraliśmy się wszyscy przed portem czekając na autokary, które miały zawieźć nas do malowniczego ośrodka biegowego w Jämjö(ok 30 minut drogi od Karlskrony). Na miejscu czekały na nas wyznaczone trasy na 5 i 10 km oraz przepiękne widoki, których za bardzo nie uwieczniłam ze względu na bieg(chociaż widziałam też, że niektórzy zatrzymywali się w trakcie żeby zrobić sobie zdjęcia na tle lasu, szwedzkich domków czy innych ciekawych widoków). A wybrałam opcje 5km ze względu na mój ostatni spadek kondycji. Tak czy inaczej- biegło mi się dobrze, choć trzeba było uważać na "wyrastające" kamienie, korzenie i różne inne naturalne przeszkody. Co ciekawe to, co czytałam o szwedzkich lasach okazuje się być prawdą- są czyste jak łza! Bieg ukończyłam jako 57 w swojej kategorii z czasem 34 minuty. Nie jest to zły wynik, w sumie pobiłam swój ostatni Parkrun, a to już coś :) Po biegu każdy uczestnik otrzymał pamiątkowy medal i coś do picia.
Po południu wybraliśmy się na wycieczkę-objazdówkę po całej Karlskronie. To, co nas zaskoczyło to schludne domy, czyste ulice, piękna architektura, ozdoby w prawie każdym szwedzkim oknie i.. możliwość kupienia znaczków pocztowych w marketowej kasie. :D
Przyznaję szczerze, że był to mój pierwszy długi rejs w życiu i ogromne doświadczenie za razem. Statek, którym płynęliśmy mimo wieku był zadbany, wygodny, jedzenie pyszne, a kajuty dobrze zorganizowane! I wiecie.. zdaję sobie sprawę, że kołysanie statku to normalna rzecz, ale jak się okazuje na dłuższą metę jest dla mnie nie do końca odpowiednie. A szkoda, booo minęło mnie przez to podsumowanie Biegowego Potopu :c
Dopłynięcie do Karlskrony zajęło nam około 9 godzin, a na 1,5 godziny przed dobiciem do portu obudziła nas muzyka z głośników i komunikat kapitana. W tym momencie ubraliśmy się i pognaliśmy do bufetu na śniadanie. Bez trudu znalazłam sporo roślinnych opcji, ponieważ śniadanie można było komponować według własnych upodobań.
Około godziny 9 dobiliśmy do brzegu i chwilę później zebraliśmy się wszyscy przed portem czekając na autokary, które miały zawieźć nas do malowniczego ośrodka biegowego w Jämjö(ok 30 minut drogi od Karlskrony). Na miejscu czekały na nas wyznaczone trasy na 5 i 10 km oraz przepiękne widoki, których za bardzo nie uwieczniłam ze względu na bieg(chociaż widziałam też, że niektórzy zatrzymywali się w trakcie żeby zrobić sobie zdjęcia na tle lasu, szwedzkich domków czy innych ciekawych widoków). A wybrałam opcje 5km ze względu na mój ostatni spadek kondycji. Tak czy inaczej- biegło mi się dobrze, choć trzeba było uważać na "wyrastające" kamienie, korzenie i różne inne naturalne przeszkody. Co ciekawe to, co czytałam o szwedzkich lasach okazuje się być prawdą- są czyste jak łza! Bieg ukończyłam jako 57 w swojej kategorii z czasem 34 minuty. Nie jest to zły wynik, w sumie pobiłam swój ostatni Parkrun, a to już coś :) Po biegu każdy uczestnik otrzymał pamiątkowy medal i coś do picia.
Po południu wybraliśmy się na wycieczkę-objazdówkę po całej Karlskronie. To, co nas zaskoczyło to schludne domy, czyste ulice, piękna architektura, ozdoby w prawie każdym szwedzkim oknie i.. możliwość kupienia znaczków pocztowych w marketowej kasie. :D
| losowe ujęcia! |
Cóż mogę jeszcze powiedzieć.. Gdyby ktoś z Was chciał zobaczyć szerszą relację zapraszam do obejrzenia materiału przygotowanego przez Organizatorów(klik!)
PST- wiem, że jestem mistrzem w relacjonowaniu.. :P